„JAKOŚĆ ŻYCIA ZALEŻY OD JAKOŚCI ZADAWANYCH SOBIE PYTAŃ.”
Naukowe wyjaśnienie słowa „somatyzacja” brzmi tak: objaw zaburzenia nerwicowego charakteryzującego się obecnością dolegliwości wskazujących na istnienie choroby somatycznej (choroby ciała) przy braku potwierdzenia tego stanu podczas wszystkich badań diagnostycznych i fizykalnych.
W praktyce są to zaburzenia związane z nieuświadomionym lękiem i napięciem. Najczęściej odczuwane objawy to kołatanie (kłucie) serca, duszności, drżenie rąk, bóle brzucha lub innych części ciała, nudności, ściskanie w gardle („gula”), omdlenia. Nie będziemy się tutaj zajmować objawami towarzyszącymi chorobom psychicznym, zaburzeniom osobowości, psychozom lub depresji.
Wszyscy ludzie w różnych okresach swojego życia przechodzą stany, które wywołują lęk. Począwszy od klasówki w szkole, poprzez strach na pustej ulicy wieczorem, gdy w pobliżu pojawia się podejrzanie wyglądający osobnik, skończywszy na ciężkiej chorobie kogoś bliskiego lub własnej. Lęk jest wtedy wyobrażeniem sytuacji, która najczęściej w efekcie nie pojawia się, ale my widzimy jej finał (najczęściej katastroficzny). Pisałam o tym wcześniej, pokazując jak przebiega sytuacja stresowa oraz podając badania Japończyków dotyczące zmartwień.
„W nerwicy, której charakterystyczną cechą jest nuda, chory znajduje się w potrzasku między lękiem przed życiem a lękiem przed śmiercią.”
Antoni Kępiński – „Lęk”
Czy ból gardła i osłabienie pojawiające się przed klasówką mają coś wspólnego z lękiem? Tak, to typowa somatyzacja. Dziecko, które boi się tej klasówki (niezależnie od stopnia przyswojenia wiedzy) „przenosi” lęk na ciało. Pisałam wcześniej, że podświadomość jest naszym ślepym sługą. Realizuje nasze potrzeby. Bardzo upraszczając mechanizm wygląda tak: boisz się klasówki, nie chcesz jej, to podświadomość znajduje rozwiązanie. Rozwiązaniem jest ból gardła, wysoka gorączka itd. Wszystkie symptomy grypy, w wyniku których dziecko zostanie w domu i nie pójdzie do szkoły. Na drugi dzień najczęściej okazuje się, że wszystkie dolegliwości zniknęły.
Badania osób chorych na raka także znalazły psychologiczne przyczyny chorób. Mówi się o „potrzebie choroby”. Psychologów zainteresowało, że ciężka choroba jest częściej w związkach, które przeżywają kryzys. To lęk, obawa, że jeden z małżonków odejdzie doprowadza do biochemicznych zmian w organizmie, które mogą spowodować chorobę. To psychologiczne „zatrzymanie” przed odejściem. Zachoruję, to musisz się mną opiekować. Gdy lęk dotyczy klasówki pojawia się gorączka, która trwa 1-2 dni, gdy lęk jest poważnego kalibru i może grozić rozpadem wieloletniego związku i rozpadem rodziny, zwykła gorączka nie wystarczy..sprawa jest o wiele poważniejsza. „Potrzeba choroby” może dotyczyć zresztą bardzo wielu dziedzin życia.
Międzynarodowe Stowarzyszenie Badania Bólu (IASP, International Association for the Study of Pain) zaleca wielodyscyplinarne leczenie chorych z bólem przewlekłym, zwracając uwagę nie tylko na aspekt fizyczny (somatyczny), lecz także na potrzebę postępowania psychologicznego, społecznego, rekreacyjnego i zawodowego u pacjentów. Wskazana jest terapia wielokierunkowa, z uwzględnieniem (....) psychologicznej terapii poznawczej i behawioralnej czy technik wspomagających. Hipnoza poprawia samopoczucie i pozwala lepiej kontrolować ból przewlekły u niektórych pacjentów. Może być zalecana, podobnie jak i inne metody psychoterapii, jako postępowanie wspomagające.
dr hab. med Jan Dobrogowski Zakład Badania i Leczenia Bólu, Katedra i Zakład Anestezjologii i Intensywnej Terapii, Collegium Medicum, Uniwersytet Jagielloński w Krakowie.
Oczywiście, że nikt kto poważnie zachorował tego nie chce. Gdy pacjentom mówi się o mechanizmie „potrzeby choroby”, pierwszą reakcją jest oburzenie. Dopiero krok po kroku idąc ścieżką negatywnych emocji zbieranych przez lata, dochodzi się do sedna i wtedy sami zauważają tę drogę. Aby jednak nie było to takie proste ten mechanizm wcale nie musi dotyczyć wszystkich, jak zwykle dopiero ogół rożnych czynników powoduje określone konsekwencje.
Czy pacjent zgłaszający się do lekarza z bólem, którego przyczyny w żaden sposób nie można znaleźć jest hipochondrykiem lub udaje? Długo tak myślano. Dopiero ostatnie lata wykazały, że ten ból jest prawdziwy. Dlatego w amerykańskich ośrodkach leczenia bólu pojawili się psychoterapeuci, którzy przystępują do pracy wtedy, gdy neurolog, anestezolog i może jeszcze inny specjalista – rozłożą bezradnie ręce.
Alicja
Dwaj starzy przyjaciele spotykają się po długim czasie.