Najpierw się zadręczasz, później zadręczasz się, własnym zadręczaniem..Ludzie wychodzą z założenia, że przeszkody w naszym życiu absolutnie nie powinny mieć miejsca.
Twoje marzenia, pragnienia i cele sprawiają, że chce ci się żyć, masz po co żyć, utrzymują cię przy życiu i podtrzymują zdrowie. Zadręczanie się jest skutkiem braku lub otrzymania nie tego, co chcielibyśmy dostać. Jednak wynika także z nieprawidłowej oceny sytuacji i z żądania, aby tego nie było.
Spójrzmy na konkretny przykład; matka ma wizję życia swojego syna. Ma skończyć studia, ożenić się, mieć dzieci i być dobrym mężem i oczywiście nadal dobrym synem. Syn ma zupełnie inny program na swoje życie, uważa, że skończenie studiów nie gwarantuje ani lepszej pracy, ani lepszych zarobków, a tak w ogóle chciałby być stolarzem. Ta wizja jest nie do przyjęcia dla wykształconej matki.
Ona nie dostaje tego, czego pragnie. Syn także nie dostaje tego, o czym marzy. Katastroficzna wizja matki, że stolarz ma „gorsze” życie wpływa na ich wspólne relacje i powoduje jawną wrogość syna. Czy będzie miał siłę przeciwstawić się rodzicielce? Czy może wybierze „ucieczkę” w uzależnienia, sektę, chorobę psychiczną? Wiele czynników sprawi, że syn określi się w życiu i wybierze własną drogę, która niekoniecznie będzie matce pasować. Ta droga może być destrukcyjna dla syna..Matka nie tylko świadomie, ale również podświadomie przekazuje brak akceptacji dla jego wyborów. Ona wie lepiej co dla niego dobre.
Gdy realizuje się gorszy scenariusz matka szuka ratunku. Najlepiej, aby „poprawić” syna, a jeżeli już ona ma coś zrobić to tak, aby nie bolało. Najlepiej w hipnozie, gdy zaśnie i załatwi się sprawę. Pisałam wcześniej, że nasze wybory są najczęściej dokonywane podświadomie i że najważniejszą zasadą psychologii jest własna zmiana. Nie możemy zmienić drugiego człowieka, ale możemy zmienić siebie. Ta zmiana w nas powoduje zmianę drugiego człowieka!
Niestety, my uparcie narzekamy na innych, chcemy, aby realizowali nasz scenariusz na życie, nie potrafimy rozmawiać, nie chcemy znać uczuć i emocji, nie stać nas na tolerancję i danie wolności. Matka wie lepiej..
Wróćmy do zadręczania siebie. Oczywiście ona cierpi, poprawa samopoczucia wymaga przeformułowania celów, zaakceptowania tego, że przeszkody są motorem rozwoju, że dzięki nim szukamy w sobie blokad wewnętrznych. Gdyby nie było w życiu przeszkód żylibyśmy bez zmian, ludzie są zbyt wygodni, aby dokonywać zmiany, gdy nie jest ona bezwzględnie potrzebna. Wybieramy znaną rzeczywistość, bo tak jest bezpieczniej i nawet obietnica lepszego życia nie jest wystarczającym powodem do podjęcia ryzyka.
Do psychologa idzie się wtedy, gdy jest już tak źle, że nie mamy sił i ochoty na dalsze trwanie, a do lekarza wtedy, gdy widać bardzo niepokojące zmiany (dlatego programy profilaktyczne w Polsce się nie sprawdzają).
Lepiej tkwić w znienawidzonej pracy, ale wiemy co nas tam czeka – natomiast w nowej, lepiej płatnej i z możliwością awansu – ponosimy ryzyko. Lepsze błotko znajome niż pachnąca piana bez gwarancji.
Dlatego kobiety maltretowane nie odchodzą od męża (oczywiście to nie jedyny powód) i ludziom brakuje motywacji do dużych zmian życiowych.
Choroba również zmusza nas do zrewidowania planu na życie, do dokonania istotnych zmian, do szukania alternatywnych rozwiązań problemów lub ich przeformułowania.
Jeżeli żądamy od życia, aby nie sprawiało przykrych dla nas niespodzianek to może spójrzmy inaczej na owe niespodzianki. Kto powiedział, że one nie mogą istnieć? Spójrzmy na nie jak na informację, nie wybiegając za daleko z katastroficznymi wizjami przewidując czarne scenariusze.
Gdy wymyślamy sobie ów czarny scenariusz to nasze ciało reaguje jak w ostrym stresie, zmienia się poziom hormonów, reaguje układ nerwowy, co w konsekwencji dociera do układu immunologicznego.
Jeżeli potraktujemy przeszkodę jak informację wtedy oszczędzamy sobie cały ten proces i na chłodno możemy zaplanować działanie rozwiązujące problem.
Pamiętamy, że droga jest jedna: Wydarzenie – myśl – emocje – zachowanie
i działa to następująco:
Przeszkoda – nie poradzę sobie, jestem beznadziejny – jestem smutny i zły – nakrzyczę na dziecko.
Możemy wpływać na własne myśli, to co dzieje się w naszym umyśle jest zależne od nas, gdy to zaakceptujemy to pojawi się pytanie „jak to robić?” i zaczniemy szukać rozwiązań. I zgodnie z prawem synchroniczności (z poprzedniego tekstu) pojawi się odpowiedź, tylko otwórzmy się na jej odbiór.
Alicja