„Życie jest łatwe, kiedy masz zamknięte oczy i nie rozumiesz niczego, co widzisz…”

John Lennon

ZAPRASZAM NA KURS „MYŚL ZDROWO” 20-21 IV, SĄ JESZCZE MIEJSCA!

Czy fobia społeczna ma coś wspólnego z nowotworami? Wydaje się, że to dwa przeciwległe bieguny, a jednak Ainslie Meares australijski doktor nauk medycznych, psychiatra i psycholog kliniczny, po latach pracy w zawodzie rozczarowany małą skutecznością medycyny zaczął szukać bardziej efektywnych działań. Pracował z żołnierzami z zaburzeniami psychicznymi po traumie wojennej. Wtedy jeszcze nikt nie słyszał o PTSD – postraumatycznym syndromie stresu pourazowego oraz o pracy ze stresem bojowym, bo to odkryły czasy wojny w Wietnamie i jej skutki.

Zaczął od hipnozy i o ile uzyskał poprawę u części pacjentów, to jednak zobaczył, że głęboko skrywane konflikty nadal pozostają i mają wpływ na stan pacjenta.

Meares doszedł do wniosku, że przyczynami chorób zarówno somatycznych jak i psychicznych są lęki, a ich początek jest w stresie, gdy wytwarzany wtedy kortyzol ma niszczący wpływ na układ immunologiczny. W tym czasie do podobnych wniosków doszło dwóch psychologów amerykańskich Holmes i Rache, o czym pisałam w swojej książce „Myśl zdrowo. Jak umysł i ciało razem mogą zwalczać choroby”.

Meares rozpoczął poszukiwania sposobów na radykalne zmiany u pacjentów idąc w kierunku hipnozy, podróżując po całym świecie od szamanów w Brazylii, po mnichów buddyjskich Zen w Japonii. Spędzał czas z ludźmi mającymi 120 lat i więcej i zobaczył, że największy spokój wewnętrzny uzyskuje podczas ciszy, przebywania w głębokiej zadumie. Tak wypracował metodę medytacji ciszy i spokoju. Jego metoda w przeciwieństwie do transów, których uczyłam się przez lata, różni się głównie brakiem bodźców pozawerbalnych oraz ułożeniem ciała. On preferuje niezbyt wygodną pozycję do medytacji, kiedy większość szkół zaczyna naukę właśnie od wygody.

Wyciszenie myśli, „unoszenie się” psychiki daje uczucie lekkości i spokoju, co w konsekwencji wpływa także na ciało. Meares uzyskiwał efekty w terapii bólu (pracuję od lat z bólem z dobrym skutkiem, chociaż moje metody są trochę inne), chorobach nowotworowych, psychicznych, fobiach społecznych.

Jego relaksację psychiczną rozpropagowała Pauline McKinnon, autorka wydanej w Polsce książki „Wycisz strach”. McKinnon przez lata walcząca z lękiem przed wszystkim, co na zewnątrz domu (praca, sklep, szkoła, przychodnia), uzależniona od obecności kogoś bliskiego, bo dopiero wtedy nie pojawiał się atak paniki, uwolniła się od fobii społecznej po 2 latach medytacji. Szkoda, że nie ma po polsku żadnych publikacji samego Mearesa, bo w książce McKinnon 80% treści dotyczy opisów fobii, jej uczuć, szukania pomocy, a tylko niewielką część stanowi opis metody, która jej pomogła.

Różne rzeczy pomagają różnym ludziom. Po latach praktyki widzę ciągle ogromne znaczenie tzw. relacji terapeutycznej. Może się ona wytworzyć z samego początku lub trochę później, ale jeżeli nie pojawi się na pierwszym spotkaniu, to pacjent raczej nie zaryzykuje kolejnego. Mam spektakularne osiągnięcia: zlikwidowałam 6,5 cm nieoperacyjnego guza mózgu po 8 miesiącach terapii (na zdjęciach widoczne były tylko blizny) u Pani Wandy Wojtas (wyraziła zgodę na podanie nazwiska), po 3 tygodniach w XII 2012 zlikwidowałam przepuszczalność komór mózgowych u młodego człowieka z nowotworem mózgu, którego dopiero po tym zakwalifikowano na dalsze leczenie (wcześniej wypisano do domu bez żadnych wskazań), zlikwidowałam niekontrolowane omdlenia u młodej kobiety, która przez 6 lat była leczona bez skutku. Mam też porażki, świadomość, że nie wiem wszystkiego, że czasem mimo wysiłku i poświęconego czasu moje działanie ma niewielki skutek.

U wszystkich tych osób zaufanie oraz wiara w skuteczność terapii stanowiły fundament, chociaż w marcu br. pracowałam z lekarką sceptycznie nastawioną do wszystkiego, co nie jest medyczne, a jednak poprawa samopoczucia już po jednej sesji zaowocowały kolejnymi spotkaniami.

Używam wielu metod terapeutycznych, miarą dla mnie jest ich skuteczność. Staram się pracować metodami szybkimi, bo trafiający do mnie klienci nie mają czasu na wielomiesięczne terapie. Więc 2-letnia praca, o której pisze McKinnon, raczej się u mnie nie zdarza. Ale dla człowieka zmagającego się z porażającym lękiem po wyjściu z domu, wolność jaką dostaje po 2 latach jest sukcesem.

Trans generatywny, który jest u mnie pierwszoplanowym narzędziem, jest niesłychanie skuteczny. Ciągle jestem zafascynowana jego efektami, które widoczne są najczęściej na drugi dzień, czasem po tygodniu. Zmiany następują na najgłębszych poziomach blokujących przekonań i są procesem. Zmiany „dzieją się” jak mówił Milton Erickson, a kontrola umysłu świadomego, który chce nas chronić (przed nieznanym więc dla niego niebezpiecznym), a tak naprawdę najczęściej sabotuje, zamienia się w kreatywne rozwiązanie.

Doktor Meares swoją relaksację psychiczną stosował bez słów stwarzając odpowiednią atmosferę. Emanował ogromnym spokojem, który przenosił na pacjenta. Gdy ten wykazywał niepokój, dotykał jego ramienia.

Meares leczył setki pacjentów i po 10 latach widział postępy. Pacjenci czuli się lepiej, używali mniej leków, choroba rozwijała się wolniej lub przestawała się rozwijać, czas przeżycia zdecydowanie się wydłużył. U niektórych choroba się cofnęła.

Jak widać, niezależnie od metody, czy to medytacja bez słów, czy trans generatywny lub hipnoza – sposób jest skuteczny, tym bardziej, że można nauczyć się i wykonywać go samodzielnie w domu.

Polecam film:

http://www.youtube.com/watch?v=CIEp2NN_- ZI&playnext=1&list=PLC00FDF2AD5C491C6&feature=results_video 

Alicja

Szpital psychiatryczny. Do gabinetu lekarskiego wbiega pielęgniarka: – Panie doktorze, ten symulant z pokoju 123 przed chwilą umarł...
– No, to tym razem przesadził!

Back to top