Dziś nietypowo, inaczej niż dotychczas.
Chciałam podzielić się z Wami wiadomościami, które wywarły na mnie wrażenie. Dotyczą wielu z nas, szczególnie kobiet, które niejednokrotnie stają w życiu przed trudnymi wyborami i nie oszukujmy się, w większości te wybory i decyzje należą tylko do nich.
Byłam na szkoleniu „Psychosomatyka, psychoterapia i metafora” w Polskim Instytucie Ericksonowskim w Łodzi, w zeszłym tygodniu. Szkolenie było prowadzone przez amerykańską parę psychoterapeutów Normę i Philla Barrettów. Nie będę opisywać samego szkolenia, bo pewnie zainteresowałoby tylko niewielką grupę osób. Skupię się na opowieści, która wywarła na mnie wrażenie.
W pewnym momencie Norma powiedziała do nas kilka słów po angielsku. Zakazała tłumaczowi przekładać to, co powiedziała. I tak uzasadniła swoją decyzję: Kilka lat temu w Kaliforni, gdzie pracuje i mieszka współpracowała z jednym ze szpitali. Była świadkiem eksperymentu prowadzonego przez jednego z lekarzy ginekologów. Eksperymentu, który nigdy nie został opublikowany. Na sali leżały kobiety w ciąży. Obsługa pielęgniarska była pouczona, aby bardzo miłym głosem, ciepłym i sympatycznym zwracać się do tych kobiet. ALE zwracać się w języku, którego one nie znają. Akurat był to język hiszpański i sprawdzono wcześniej, że żadna z pacjentek nie posługuje się hiszpańskim. Najważniejszy był jednak nie sposób mówienia tylko zawartość. Otóż pielęgniarki tym ciepłym głosem, który wywoływał miły usmiech na twarzach pacjentek mówiły, w stylu „ty mały, wstrętny dzieciaku, jak się tylko urodzisz to cię zabiję”. Kobiety były podłączone do USG i było widać na ekranie ruchy płodu. To, co działo się z maleństwami po usłyszeniu tych zdań było straszne. W brzuchu kobiet była panika, strach, rozpacz. Widać było szamocące się maluchy. Norma powiedziała do lekarza: jak ty możesz coś takiego zrobić, i eksperyment przerwano. Dlatego uznała, że może przekazać słuchaczom cokolwiek, w jakimkolwiek języku, którego oni nie znają, a na głębokim poziomie umysłu ludzie i tak rozumiją o co chodzi.
Przy okazji przypomniało mi się, jak wiele lat temu widziałam film z dokonywanej aborcji. Oczywiście chodziło o to, co dzieje się wewnątrz macicy. Widać było łyżkę, która miała – nazwijmy to po imieniu – wyskrobać dziecko. I to dziecko, maciutkie, kilkutygodniowe „uciekało” przed tą łyżką. Widok był wstrząsający.
Nie jest moim celem agitacja za lub przeciw. Życie pisze nieprzewidywalne scenariusze. Moim celem jest mówienie o edukacji. Niech młode kobiety mają świadomość jak wygląda aborcja i że lepiej „zapobiegać” niż „leczyć”. Bo dodatkową sprawą jest poczucie winy, swoista trauma, z którą zmaga się często do końca życia. Czasem wynikiem jest PTSD – zespół stresu pourazowego, który wymaga leczenia.
Ale pomyślcie, że to doświadczenie mówi, że tak naprawdę to wiemy o wiele więcej niż nam się wydaje. Na bardzo głebokim poziomie nasze informacje o swiecie i ludziach są niesłychanie bogate. Czasem ktoś mówi, ja wiedziałem tylko nie chciałem wiedzieć..
Pozdrawiam Wszystkich Alicja