„Życie jest łatwe, kiedy masz zamknięte oczy i nie rozumiesz niczego, co widzisz…”

John Lennon

Wszystkim Czytelnikom i Przyjaciołom życzę Zdrowych i Pięknych Świąt Wielkanocnych

"Serce zawsze wystrychnie rozum na dudka"

Francois de La Rochefoucauld

Zapracować na szczęście

O tym, jak wiedzie nam się w życiu nie decyduje los, lecz my sami – twierdzi Javier Sádaba, profesor etyki. Wszyscy mamy zadatki, aby być ludźmi szczęśliwymi. Sekret tkwi w tym, by wykorzystywać nadarzające się okazje.

La Vanguardia: Czy nadal zadaje pan sobie pytanie o sens życia?
Javier Sádaba: Niezależnie od tego, czy ma ono sens czy nie, to pytanie ma fundamentalne znaczenie. Trzeba wciąż zastanawiać się na serio, czy możemy wyciągnąć z życia coś dla siebie.

Wszyscy się o to staramy.

Tak, ale to, co najważniejsze, umyka nam w codziennym życiu: nieważne, czy gramy w piłkę nożną czy w szachy, nasze szczęście zależy od tego, w jaki sposób idziemy przez ten świat.

Uczymy się tego w miarę jak stawiamy kolejne kroki.

Do tego trzeba mieć bardzo rozwiniętą inteligencję i wrażliwość, ponieważ z zewnątrz dociera do nas bardzo wiele bodźców, z których możemy korzystać. Powinniśmy brać przykład z Indian: nieustannie przykładać ucho do ziemi. I bardzo ważne jest także to, aby mieć charakter, to znaczy, kierować się własnym dobrem, nie płynąć na fali wydarzeń, zawsze dążyć do wyznaczonego celu wykazując silną wolę.

To nam może zająć całe życie...

Dobre życie, szczęście, trzeba sobie wypracować. Ono nie jest nam dane z nieba. To tak jak z prawidłowym oddychaniem: jest to coś, co każdy z nas jest w stanie wykonać, trzeba tylko wprowadzić to w czyn.

Jakie narzędzia mamy do naszej dyspozycji?

Naszym ostatecznym celem jest bycie naprawdę sobą, tworzenie samego siebie. A do tego trzeba dobrze poznać samego siebie, wiedzieć, jakie się ma możliwości i zrezygnować z tego, czego nie da się zrobić. Kolejna sprawa to umieć nawiązywać dobre relacje z innymi ludźmi.

A to niełatwe zadanie.

Można tu powtórzyć tysiąc i jeden razy słynne zdanie José Bergamina: „Tylko ludzie samotni są solidarni”.

To znaczy, że trzeba zacząć od samego siebie?

Trzeba poznać samego siebie, a potem dopiero nauczyć się wychodzić do innych. Jeśli ktoś jest egoistą, to nie dość, że źle postępuje, ale w dodatku zubaża samego siebie. Człowiek wzrasta razem z innymi. To, o co w ostatecznym rozrachunku najbardziej warto się starać, to rozwijanie w sobie inteligentnego altruizmu.

A co nie pozwala nam prowadzić szczęśliwego życia?

Poza nami samymi, w tych czasach mamy do czynienia z nadmierną ilością bodźców. Przeszkadza nam to, że żyjemy zbyt szybko, a także pewna społeczno-polityczna patologia, która sprawia, że się pogrążamy, która umocniła królestwo kłamstwa na ziemi, która każe nam oceniać ludzi przez pryzmat tego, co nam mogą dać. Chodzi o nieoświecony paternalizm.

To brzmi okropnie.

W krajach rozwiniętych została zaburzona równowaga między rozwojem technologicznym i naukowym, a wartościami moralnymi. Występuje tu ogromny rozdźwięk między tym, co moglibyśmy zrobić i tym, co rzeczywiście robimy.

Czy mógłby pan mówić jaśniej?

Należy położyć nacisk na wrażliwość i uczucia, które są kluczem do szczęśliwego życia, do nas samych i do nawiązywania relacji z innymi. Naszym przewodnikiem powinna być inteligencja, która co prawda jest więźniem naszych namiętności, ale zawsze jest dla nas cennym drogowskazem.

A dlaczego jesteśmy tacy zagubieni?

Powinniśmy więcej zastanawiać się nad tym, co rzeczywiście jesteśmy w stanie zrobić i starać się tworzyć dużo prawdziwsze relacje z innymi ludźmi. Jesteśmy współwinni powstania instytucji, które nie potrafiły tego robić i dlatego dziś jesteśmy tacy zagubieni.

Może więc powinniśmy niektóre z nich zlikwidować?

Za porażkę postępu demokratycznego odpowiada w dużej mierze polityczna alienacja tych instytucji, które zamiast być depozytariuszami woli ludu, zaczęły same rządzić i narzucać innym swoje interesy. Ja jestem zwolennikiem świadomego bojkotu wyborów i polityki.

Niektórzy na pewno uznają to za nierozsądne.

Polityka zamieniła się w kierat, z którego nie można się wydostać: najpierw rządzą jedni, potem drudzy, ale wszyscy oni są do siebie podobni. Jedyny sposób żeby się od tego uwolnić, to zasiać w społeczeństwie świadomość tych zjawisk, tak aby każdy zdał sobie sprawę, że zmian w życiu politycznym nie wprowadzą politycy, one muszą zostać wymuszone przez nasze codzienne działania.

Twierdzi pan, że wszyscy przychodzimy na świat obdarzeni jakimiś zdolnościami.

Jak mówił Kartezjusz, wszyscy jesteśmy podobni do siebie jeśli chodzi o inteligencję, ale pozostaje jeszcze dyscyplina, szczęście i działanie. Wielu ludzi posiada ukryte zdolności, które mogłyby przynieść im szczęście, gdyby je właściwie wykorzystali.

A co trzeba zrobić, żeby odkryć w sobie ten dar?

Po pierwsze, trzeba zastanowić się, obserwować przemijanie rzeczy – jak mówił Wittgenstein. Czasami trzeba milczeć i spokojnie czekać. W większości przypadków wystarczy po prostu wsłuchać się spokojnie w to, co się dzieje na zewnątrz i w nas samych. Poza tym Wittgenstein twierdził, że koncepcja, która nie jest stosowana w praktyce, jest pusta. Należy się więc zaangażować, podjąć ryzyko. Jednym z najbardziej negatywnych aspektów naszych czasów jest to, że nie chcemy podejmować ryzyka, bo ogarnął nas wszystkich paraliżujący strach. Ludzie boją się wyjść poza utarte schematy, nie chcą, żeby ktoś ich skrytykował. A przecież zmiany dokonują się wtedy, gdy postępujemy zgodnie z tym, co myślimy.

Zarzuca nam pan bierność?

Zarzucam co najmniej tendencję do bierności. Czasami wiemy przecież, że różne rzeczy można zrobić inaczej. "Trzeba być naiwnym i mówię to bez naiwności", pisał Dostojewski. Nie chodzi o to, żeby być głupim, ale należy zawsze spodziewać się od innych tego, co dobre, przynajmniej na początku.

A co pan uważa za wartość najwyższą?

Najciekawsze i najbardziej wartościowe w życiu jest budowanie własnego dobrego charakteru. Człowiek dobry i inteligentny to bardzo rzadki okaz na tym świecie i, moim zdaniem, najcenniejszy.

A poczucie humoru?

Istnieje bardzo istotny związek między poczuciem humoru a miłością. Nie tylko dlatego, że humor to najbardziej erotyczna cecha, ale także z tego powodu, że człowiek z poczuciem humoru ma w sobie dużo empatii.

Autor: Ima Sanchís, Źródło: La Vanguardia Alicja

Pewnej niezamężnej kobiecie zadano pytanie:
– Dlaczego nie ma pani męża?
– A po co mi mąż: mam psa, który warczy, papugę, która przeklina i kocura, który włóczy się przez całe noce.

Back to top