„Życie jest łatwe, kiedy masz zamknięte oczy i nie rozumiesz niczego, co widzisz…”

John Lennon

„Kat występuje zazwyczaj w masce sprawiedliwości”
Stanisław Jerzy Lec
Wewnętrzne dziecko to część naszej osobowości, która jest spontaniczna, radosna, twórcza, ciekawa. Jak będziemy się zachowywać w dorosłym życiu, czy nasze wewnętrzne dziecko będzie mieć te cechy, czy nie – zależy od dzieciństwa.

Niestety, domy rodzinne potrafią nieść negatywne doświadczenia. Dziecko, które było tłamszone („dzieci i ryby głosu nie mają”), karcone, porównywane do innych (i zawsze gorsze), które nie mogło wyrażać smutku („przecież nic się nie stało”), radości („przestań wreszcie hałasować, zamknij się”), może w życiu dorosłym nie radzić sobie w wielu sferach. Że nie wspomnę już o domach, gdzie na porządku dziennym jest przemoc fizyczna, emocjonalna, psychiczna czy seksualna.

U dorosłych (i wcześniej nastolatków) najczęściej występuje niskie poczucie własnej wartości, zmora współczesnego pokolenia (wraz z lękami). Ludzie na wysokich stanowiskach, z dużym dorobkiem zawodowym, ciągle nie doceniają własnych dokonań i wstydzą się swojej niewiedzy, bo we własnych oczach są zerem; gorzej, wstydzą się samych siebie. Noszą maskę udając kogoś innego, bo są przekonani że to, co mogą światu zaoferować jest beznadziejne.

Zły dom, gdzie dzieci nie nauczyły się prawidłowych wzorców stwarza kaleki, które wymagają rehabilitacji.
Czasem ci dorośli do końca życia zachowują się jak dzieci, bo utrwalone mechanizmy psychiczne są tak silne, że trudno się ich pozbyć i najczęściej są nieuświadomione. Gdy w kłótni małżeńskiej jedno obraża się i wychodzi z domu bez słowa, po czym wraca jak gdyby nic się nie stało, to nie tylko zachowuje się agresywnie, ale to nie jest zachowanie dorosłego, odpowiedzialnego człowieka, to dziecko strojące focha (mówiąc dzisiejszym językiem). Dorosły prowadziłby dyskusję do wyczerpania argumentów, bez obrażania się, ewentualnie zrobiłby przerwę, aby ochłonąć (informując o tym partnera).

Wielokrotnie kobiety częściej niż mężczyźni wymagają od męża, aby domyślił się, że ona potrzebuje teraz przytulenia, aby domyślił się, że chce, aby towarzyszył jej w wizycie u lekarza, aby domyślił się, że przyszła zmęczona i przygotował herbatę. Prawdopodobnie mąż chętnie to wszystko zrobi, pod warunkiem, ŻE BĘDZIE WIEDZIAŁ, ŻE MA TO ZROBIĆ.
Gdy matka obraża się na swoje dziecko, mające lat 0 czy 15, to świadczy o jej dorosłości? Zdarzają się nawet matki rywalizujące z dzieckiem (częściej z córką).

Dorosły mający problem z gniewem, złością, agresją jest bardzo często dziecinną ofiarą rodziców, a teraz gdy ma 1,80 wzrostu przenosi swój niewyrażony wcześniej gniew, na partnera i dzieci. Nawet wie, że jego zachowanie jest naganne, jednak nie potrafi inaczej. Gdy dorastał nie nauczył się rozpoznawania, nazywania i pokazywania emocji; był karcony czy bity za własne zdanie, za sprzeciw, za spontaniczność i ciekawość. Nauczył się, że nic nie wie, że robi wszystko niewłaściwie, że jest do niczego. Nauczył się, że nie wolno protestować i trzeba potulnie wykonywać rozkazy rodziców (niestety, często są to rozkazy). Więc bije własne dzieci (mój klient na wstępie powiedział, że był bity przez ojca i wyszedł na porządnego człowieka, co za abstrakcja), nakazuje im, że mają się grzecznie zachowywać i szanować rodziców. Moja kolejna klientka, gdy spytałam ją czym jest dla niej szacunek powiedziała, że siłą. I ma szacunek do ojca, który ją bił nawet, gdy była nastolatką, a brak szacunku do matki, bo ona nie miała siły bronić siebie i dzieci. Gdy spytałam czym jest dla niej miłość, powiedziała, że cierpieniem. Ma nastoletnią córkę, która zaplanowała szybkie wyjście z domu do kolejnej szkoły, będącej daleko od domu (ewidentna ucieczka). Co ta córka dostała od matki, jeżeli miłość jest cierpieniem?

Następna 30-latka pamięta jak ojciec mówił do niej „nie jesteś już moją córką”, a matka, że zadzwoni na policję,  aby ją zabrali. Totalne odrzucenie, brak akceptacji, bo „źle się zachowywała”. Dla dziecka to prawdziwe słowa, nie „straszenie”, to wywoływało przerażenie, że straci dom i znajdzie się gdzieś, nawet nie wiadomo gdzie. W życiu dorosłym boi się odrzucenia i na wstępie znajomości sabotuje każdy związek, zawsze musi spać przy zapalonym świetle.
Dziś w Internecie przeczytałam, że ojciec policjant pobił 9-letnią córkę, bo miała złe stopnie. Spytałabym, czy przypadkiem nie miała złych stopni dlatego, że ma takiego ojca?

Tak wygląda kalectwo dzieci, które za jakiś czas staną się dorosłe i założą własne rodziny.
Jak sobie pomóc jeżeli uznamy, że mamy tutaj własny problem? W trudnych chwilach, gdy czujemy, że burzą się emocje, gdy ogarnia nas gniew, gdy jest nam źle, gdy czujemy przemożny smutek i samotność – przytul swoje wewnętrzne dziecko. Wyobraź sobie, że ta twoja część jest małą, niewinną, bezbronną istotą i przytul, pokochaj, mów do niej słowa pełne czułości, miłości, wsparcia i bezwarunkowej akceptacji. Niech Ci się wydaje, że masz przy sobie to dziecko i dajesz mu to, czego nigdy nie dostało, a ty dorosły stwarzasz mu bezpieczny dom.

Rób to zawsze wtedy, gdy czujesz, że twoje wewnętrzne dziecko, cierpi, rozpacza. Mów do niego, jeżeli to możliwe, na głos. Zobaczysz za jakiś czas, jak polepszy się twoje samopoczucie.

Alicja

Przychodzi baba do lekarza. A lekarz w Irlandii...

Back to top