„Życie jest łatwe, kiedy masz zamknięte oczy i nie rozumiesz niczego, co widzisz…”

John Lennon
Granice miłości

Są jeszcze miejsca na warsztat w dn. 13-14 II 2016 "Techniki transowe w terapii i autoterapii" , dla wszystkich zainteresowanych, w tym psychologów i terapeutów, Klinika Powrotu do Zdrowia, Alicja Grzesiak, http://www.hipnoza-warszawa.pl/index.php/techniki-trasowe-w-terapii 
Poniżej rozmowa, która ukazała się na WP, jakiś czas temu.

Granice miłości

Najpierw motyle w brzuchu, ogromna radość i uczucie wszechogarniającego szczęście. „To jest ten (ta) jedyny(a) i tylko z nim (nią) mogę ułożyć sobie życie”. Nagle wydarza się tragedia, czar pryska. Druga połowa przeżyła, ale nie jest już taka, jak była przed wypadkiem. Przynajmniej z zewnątrz. To kaleka. Osoba niepełnosprawna, lecz z pełnosprawnym duchem. Jest. Żyje. Ale… co to za życie? Zdrowy partner zostaje postawiony przed wyborem – zostać czy odejść?

AFI: Na początku spróbujmy ustalić czym jest miłość. Mówi się, że to uczucie, które nie zna granic – w końcu,
jeżeli kogoś się kocha, to jest się zdolnym zrobić dla tej osoby wszystko. Czy dobrze rozumuję?

Alicja Grzesiak: Dobrze, jeżeli odłączymy uczucia od rzeczywistości. Czy „zrobić wszystko” to również„skrzywdzić siebie”? „Wszystko” jest pojęciem względnym. Już filozofowie sprzed tysięcy lat zadawali sobie pytanie, czym jest miłość i myślę, że ilu ludzi, tyle definicji. Raczej jestem skłonna zapytać, czym jest miłość dla pani Kowalskiej i czym jest miłość dla pana Nowaka i uznać każdą z tych odpowiedzi za właściwą.

AFI: Wychodzi na to, że różni ludzie inaczej wyrażają swoje uczucia. Mogą je okazywać z przesytem, skromnie, czasem w ogóle nie okazują miłości, ale jednak kochają. Rozumiem, że w wyniku silnego stresu, szoku (kiedy dana osoba dowiaduje się, że jej partner (partnerka) miała wypadek i np. nie będzie mogła chodzić – całkowicie zmienia myślenie. Pojawia się szereg wątpliwości. Chyba każdemu człowiekowi w takiej sytuacji przejdzie przez głowę, chociażby przez chwilę, myśl o ucieczce – albo to zrobi, albo w przyszłości będzie mu wstyd, że w ogóle mógł w taki sposób pomyśleć. Myśli sobie, że dla partnera (i wszystkich mu bliskich) lepiej byłoby, gdyby zginął niż przeżył i resztę życia miał spędzić na wózku. Dlaczego? Przez lęk przed odpowiedzialnością? Skoro się kogoś kocha, to powinno się być szczęśliwym, że ta osoba nadal żyje. A tu taki dylemat…

Alicja Grzesiak: Mówi Pani, że jednak „kochają”. A może mylą miłość z przywiązaniem? Dziś pary umawiają się także na kontrakty, gdzie są ściśle określone reguły postępowania – czy to miłość czy wyrachowanie? A co z końcem miłości, czy ona trwa wiecznie? Pytania możemy mnożyć. Przeżycie traumy związanej z kalectwem najbliższej osoby jest jednym z najpoważniejszych kryzysów psychologicznych. Jak sobie z nim człowiek poradzi, zależy od bardzo wielu czynników. Wtedy przez głowę przechodzą wszelkie myśli. W momencie szoku związanego z wiadomością o kalectwie trudno mówić, że jest się szczęśliwym, bo ten drugi człowiek żyje. Odnosimy się do sytuacji „był cały – jest kaleką” i dylemat w kategorii „mogłoby być gorzej” raczej się nie pojawia. Jeżeli już, to zdecydowanie później, gdy minie pierwszy szok. Cała reakcja jest również zależna od okoliczności – gdy są dzieci, to jesteśmy w większym stopniu skłonni, by docenić fakt, że bliski żyje. Sytuacja się jednak komplikuje, gdy para jest narzeczeństwem. Wtedy na pewno pojawi się pytanie – zostać czy odejść?

Odpowiedzialność nie jest tu odpowiednim słowem. Zauważmy, że każdy ma prawo do szczęścia. Zmieniły się okoliczności i człowiek uznaje, że zostając „niańką”, mija się ze swoim poczuciem szczęścia. Ma takie prawo i niezależnie od rozpaczy, jaką może przeżyć osoba po wypadku, ta druga ma prawo do decyzji – zostanę czy odejdę. Czasem zdarza się sytuacja odwrotna, niepełnosprawny namawia bliskiego do ułożenia sobie życia bez niego, mając świadomość trudu bycia razem, a on jednak zostaje.

AFI: Dlaczego w takim razie życie z inwalidą jest utożsamiane z pewnego rodzaju wyrzeczeniem? Umiejętność chodzenia, widzenia, słyszenia jest w życiu dość istotna, jednak w tej kwestii wydaje się wręcz najważniejsza…

Alicja Grzesiak: Nie wolno generalizować. Sprawę trzeba rozpatrywać indywidualnie. Z punktu widzenia osoby zdrowej, bez ograniczeń – sytuacja zmienia się diametralnie i te ograniczenia się pojawiają. Jedna osoba je zaakceptuje, druga nie. To, czy najważniejsze jest chodzenie, widzenie należy rozpatrywać w kontekście jednostki. Dla części ludzi tak będzie, dla innych nie. Gdy człowiek urodzi się z jakąś wadą i nie zna życia bez niej, w swoich oczach jest „normalny” i „żyje normalnie”. Problem pojawia się właśnie z powodu wypadku czy katastrofy, gdy nagle zmienia się świat. Akceptacja nowej sytuacji jest niezwykle trudna, przede wszystkim dla samego poszkodowanego, a w drugiej kolejności dla bliskich.

AFI: Wyobraźmy sobie taką sytuację, że do Pani gabinetu przychodzi młoda, zagubiona dziewczyna z prośbą o pomoc. Jej chłopak, z którym zresztą planowała ślub, miał ciężki wypadek, w wyniku którego stracił wzrok. Dziewczyna nie wie co zrobić. Nie wyobraża sobie życia z niewidomym. Jednak z drugiej strony kocha tego mężczyznę i wie, że kiedy go opuści, to dalsze życie nie będzie miało dla niej sensu. Mimo tego, cały czas myśli o tym, że kiedy zdecyduje się na życie z niewidomym – zmarnuje je sobie. Jest młoda, atrakcyjna, inteligentna – może ułoży sobie życie na nowo, ze zdrowym człowiekiem? Co by jej Pani doradziła – ma zostać przy nim, czy spróbować żyć od nowa, z kimś innym, z dala od tej bolesnej rzeczywistości? Jak właśnie ma się zachować ta osoba „trzecia”, która ma za zadanie pomóc w wyborze, czy ma prawo do zasugerowania: „zostań przy ukochanym, on jest cały czas tym samym człowiekiem. Ważne, że żyje. To szlachetne być z niepełnosprawnym”?

Alicja Grzesiak: Tego typu decyzje muszą być podejmowane samodzielnie, przez najbardziej zainteresowaną osobę. Tu nie wolno sugerować, ani doradzać, można jedynie pokazać różne punkty widzenia po to, aby łatwiej było podjąć decyzję. To jej życie i jej decyzja. Gdy Pani mówi, że to szlachetne być z niepełnosprawnym, dla niepełnosprawnego jest to obelgą i poniżeniem. On czuje tak samo jak człowiek zdrowy i chce, aby jego partner(ka) był z nim dla niego samego, a nie ze szlachetności, litości czy z obowiązku.

AFI: W takim razie przeanalizujmy dwa wybory: kiedy zostanie z nim – niepełnosprawnym, jak będzie wyglądało ich życie razem? Na co musi być przygotowana? Co straci? Kiedy odejdzie od niego – czy to nie będzie dla niej trauma, z którą będzie musiała się zmagać do swych ostatnich dni? Czy będzie mogła spojrzeć na siebie w lustrze? Jak żyć z obrzydzeniem do siebie i czy kiedykolwiek to minie? W końcu istnieje prawdopodobieństwo, że zarówno jej decyzja, jak i ona sama – będą potępiane przez większość społeczeństwa…

Alicja Grzesiak: Przypominam, to jej życie i ma prawo do każdego wyboru. W tym przypadku nie ma tylko dobrych rozwiązań. Jeżeli kocha i mimo kalectwa chce być razem z ukochanym – bierze na siebie dodatkowe obowiązki w wielu sferach życia, począwszy od finansowej, a skończywszy na opiekuńczej, bo przecież nie zawsze będzie obecny ktoś inny do pomocy. Czasem po wypadku ludzie się zmieniają, nie radzą sobie z akceptacją obecnego stanu fizycznego, miewają myśli i próby samobójcze, stają się złośliwi wobec bliskich, od których otrzymują pomoc i miłość. I to jest chyba najtrudniejsze doświadczenie, gdyż wtedy pojawia się poczucie niezrozumienia, niedocenienia i żalu, a nawet złości. Ale wcale tak być nie musi. Po pierwszym szoku, z pomocą i wsparciem bliskich, człowiek może się pozbierać, zacząć przekazywać więcej uczuć niż do tej pory. Choroba wiele zmienia i może okazać się, że te prawdziwe i
głębokie uczucia są niesłychanie silne i dodają skrzydeł.

Kiedy odejdzie, a będzie to decyzja przemyślana, może patrzeć na siebie w lustro jako na dojrzałą osobę, która podjęła najlepszą decyzję w swojej sytuacji – czasem, mimo nacisków z każdej strony. Czy myśli Pani, że patrzenie na siebie w lustrze wtedy, gdy podejmie się decyzję pozostania wbrew sobie jest przyjemne? Właśnie wtedy pojawia się obrzydzenie do siebie samej. Ma to swoje konsekwencje w relacji, bo przecież partner doskonale wyczuwa prawdę i wcale nie jest mu dobrze ze świadomością, że ona nie chce z nim być. A społeczeństwo to poszczególni ludzie. To pan Kaziu z II piętra i pani Zosia z kiosku obok, i myślę, że wielu ludzi już rozumie tragizm sytuacji i tak łatwo nie oceniają, a jeżeli to robią, to ich problem – oby sami nie stanęli przed takimi decyzjami.

AFI: Skupmy się teraz na uczuciu osoby porzuconej. Nie dość, że nagłe została w pewnym stopniu „okaleczona”, jest załamana, a tu najbliższa jej osoba, zamiast wspierać – zostawia ją. Takie rzeczy mogą człowieka przerosnąć i maksymalnie obniżyć poczucie własnej wartości. Z drugiej strony, nie ma przecież prawa wymagać, żeby zdrowy „męczył” się przy niej tylko dlatego, że ta potrzebuje opieki i wsparcia. W końcu to ofiara wypadku zazwyczaj zamyka się w sobie, nie chce fatygować bliskich, namawia do odejścia – rozumie, że życie z nią nie ma sensu. Ale kiedy ukochany odejdzie szybciej, niż sama depresja da się we znaki… ?

Alicja Grzesiak: Trzeba korzystać z zaplecza. Korzystać ze wsparcia bliskich, uzyskać pomoc psychologiczną i lekarską, nadać życiu nowy sens, rozwijać zainteresowania, czasem trzeba nauczyć się nowego zawodu. Jasne, że boli i wykorzystujemy wszystkie sposoby, aby bolało mniej.

AFI: W takim razie, czy nasze rozważania można podciągnąć pod teorię, że wygląd jednak ma znaczenie?

Alicja Grzesiak: Ależ nie. My nie mówimy o krzywych nogach czy o garbatym nosie, my mówimy o kalectwie. Z krzywym nosem idziemy na dyskotekę i jeździmy na nartach, a niepełnosprawność sprawia, że wiele rzeczy zaczyna być niedostępnych, często ci ludzie są niesamodzielni i potrzebują pomocy innych, nawet przez 24 godziny na dobę.

AFI: Skoro tak, to podsumujmy – nad czym powinna zastanowić się osoba, która staje przed wyborem: żyć z kaleką czy zacząć wszystko od nowa?

Alicja Grzesiak: Po pierwsze, nie śpieszyć się z decyzją. Niezależnie od tego, jaka by ona nie była, pośpiech jest złym doradcą. Niech minie szok wywołany całym zdarzeniem i zapanuje względny spokój oraz stabilizacja stanu fizycznego, gdy są już znane rokowania na przyszłość. Kolejno, dobrze jest uzyskać wsparcie bliskich, mieć możliwość rozmawiania na ten temat, czasem taka rozmowa może pomóc w otwarciu drzwi, o których istnieniu nie miało się pojecia, bo brak było dystansu do całego zdarzenia. I wreszcie przydałaby się prawdopodobnie fachowa pomoc psychologiczna.

Back to top